Nr 51, 19-06-2006


Mozart wpuszczony w klozet



Premiera „Czarodziejskiego fletu" Achima Freyera w warszawskim Teatrze Wielkim to porażka.
Wielki niemiecki wizjoner opery najnowszą realizacją mozartowskiego dzieła nie porusza, a tylko zniesmacza prymitywną symboliką i okołokloacznymi aluzjami. Szósta w karierze Freyera inscenizacja „Czarodziejskiego fletu" jest żenująco słaba.



     To miało być wydarzenie wieńczące niezwykle udany sezon Opery Narodowej. Achim Freyer, uczeń samego Bertolta Brechta, berliński reżyser, scenograf, malarz, jeden z najbardziej cenionych artystów współczesnego teatru, a także inscenizatorów operowych, przybył do Warszawy, by po raz szósty w swej karierze wystawić „Czarodziejski flet" Wolfganga Amadeusza Mozarta. I jak pokazała polska premiera, na szóstym razie powinien zakończyć próby nadawania nowych znaczeń dziełu wiedeńskiego geniusza.

O żadnej interpretacji w przypadku Freyera mowy być nie może. Wielki reżyser poprzycinał utwór tak, by pasował do jego szumnych, wizjonerskich idei, no a tam, gdzie mu oryginału nie stało, sam dopisał, co uważał za stosowne. Zamiast więc mozartowskiej „operone" - wielkiej opery, która, jak powiada biograf kompozytora Alfred Einstein, „może zachwycić dziecko, jak i wzruszyć do łez najbardziej doświadczonego z ludzi, a najmędrszego wznieść w wyższy świat", otrzymaliśmy moralitet o trudnym do zdefiniowania przesłaniu.

Oto Freyer - autor reżyserii, scenografii, kostiumów oraz świateł - fantastyczną baśń mieniącą się muzycznym blaskiem i humanistycznymi wartościami zamienił w szkolę życia dla księcia Tarnina, w której panuje terror, chciwość, karierowiczostwo. Na scenie wybudował klasę z rzędami ławek, w nich usadził tłum (chór) szyderców w wielkich maskach na głowach. Na ścianach kredą wymalował ptaszki, penisy, szubienice. Z lewej strony ustawił zaś... wychodek.

Sarastro u Mozarta reprezentujący światło i dobroć u Freyera jest dyrektorem szkoły - sadystą, który władzę wykorzystuje przeciwko uczniom... i Królowej Nocy, nauczycielce francuskiego. Pomocnice Królowej - Trzy Damy to też nauczycielki, każda obdarzona innym biustem i atrybutem. Ta od religii ma czerwone piersi i wielki biały krzyż, biolożka to coś na kształt sado-maso z zielonym stanikiem i pejczem, a pani od plastyki ma przód spiczasty i fioletowo-różowy oraz nożyczki. Książę Tamino jest Afroamerykaninem z dredami na głowie - ogromnej masce, zaś jego ukochana Pamina lalą w krynolinie, również z ogromną czaszką. Towarzysz księcia ptasznik Papageno chodzi w żółtych portkach i jak jego pan w adidasach, i za każdym razem wkracza na scenę z klozetu, co poprzedzane jest donośnym odgłosem spłuczki.

Inscenizacja Freyera zaczyna się nawet zabawnie, ale wkrótce uśmiech znika z twarzy widza. Papageno wciąż siedzi w toalecie, chleje piwsko i puszcza bąki. Ewentualnie śpiewając o tym, że przydałaby mu się dziewczyna, porusza lędźwiami w znaczący sposób i samolocikiem z papieru pokazuje aktualny stan swej chuci. Przykładowy dialog:
   Pierwsza Dama: Nasza szefowa posyła ci wodę zamiast coli
   Druga Dama: A zamiast chleba - kredę.
   Papageno: Co? Mam żreć kredę?

A im dalej, tym więcej podobnych kwiatków. Próba ognia i wody dla Tamino i Paminy to palenie książek przez Ku-Klux-Klan i utopienie kochanków - by nie było wątpliwości, że w wodzie - na tablicy pojawia się napis H2O. Sztylet Paminy to szwajcarski scyzoryk wielkości kosy, a przeznaczona Papagenowi kobieta jest biodrzastą woźną z pulsującym sercem na fartuchu, która cały pierwszy akt mopuje schody. W finale Królowa Nocy pojawia się z potężną dwururką w garści, leci szkło szyb, a na szkolnej tablicy widnieją wpierw dymiące wieże World Trade Center, potem cmentarz. A, i jeszcze jest Monostatos, siepacz Sarastra, czyli dla Freyera nauczyciel WF-u w koszulce z napisem „MO" z przodu i „NO" z tyłu.

Freyer przed premierą zarzekał się, że jego inscenizacja służy muzyce. Warszawski spektakl pokazał, że jest odwrotnie. Prowadzący orkiestrę dyrektor Opery Narodowej Kazimierz Kord ze wszech miar starał się zachować mozartowską lekkość i gustowny humor przynajmniej w warstwie muzycznej. Jednak po pierwszym akcie się poddał. Im bliżej końca, tym piękne klasyczne dźwięki stawały się cięższe od przypisywania im coraz to prymitywniejszych zadań.

Pikanterii wystawieniu dodaje fakt, że w partii Królowej Nocy - na wokalnym parnasie - postawiono debiutantkę, ponoć na co dzień oddającą się służbie zdrowia, Annę Kutkowską-Kass. Zamiast groźnej, ciskającej gromami władczyni, otrzymaliśmy zlęknioną pannę, w interpretacji której wielka scena „O zittre nicht, mein lieber Sohn" („Nie drzyj mój ukochany synu") i aria „Der Holle Rache kocht in meinem Herzen" („Piekielna zemsta gotuje się w moim sercu") wypadły blado i beznamiętnie, co publiczność nagrodziła długim buczeniem.

Honor wokalistów ratował znakomity Artur Ruciński jako Papageno, choć tak naprawdę szkoda jego talentu dla tej inscenizacji. Podziwialiśmy i piękną barwę głosu i to, że artysta z zaangażowaniem poddał się wizji Freyera, śpiewając w trakcie robienia pompek (i to na jednej ręce!), a nawet leżąc na brzuchu (czyli uciskając przeponę, co dla śpiewaka jest nie lada wyczynem). Świetny popis dał również Remigiusz Łukomski jako Sarastro, właściwym blaskiem świeciły piękne chóry.

Alfred Einstein powiada: „Każda jednostka i każde pokolenie znajduje w dziele Mozarta coś innego; jedynie człowiekowi tylko „wykształconemu" albo też zupełnemu barbarzyńcy dzieło to nie mówi nic".

Freyer barbarzyńcą nie jest, ale to, co po raz szósty powiedział mu „Czarodziejski flet", to raczej nie nasza bajka.

W. A. Mozart „Czarodziejski flet" reżyseria, dekoracje, kostiumy, maski, światła Achim Freyer kierownictwo muzyczne Kazimierz Kord premiera 16 czerwca 2006 Teatr Wielki - Opera Narodowa

Wizjoner opery

Achim Freyer, rocznik 1934, reżyser, scenograf, malarz. Uczeń Bertolta Brechta. To najbardziej wszechstronny twórca teatralny. Sławę przyniosły mu inscenizacje muzyczne, wśród nich „Czarodziejski flet" w Hamburgische Staatsoper, „Persefona", "Don juan". W 2003 w koprodukcji z Teatrem Wielkim - Operą Narodową i Los Angeles Opera wyreżyserował „Potępienie Fausta" Berlioza. W 1988 roku założył zespół Freyer-Ensemble, z którym zrealizował ponad 20 inscenizacji.



Adrianna Ginał




    strona główna     recenzje premier