14-01-2013

i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Trudne narodziny arcydzieła


    W minioną niedzielę Teatr Wielki – Opera Narodowa zaprezentowało, jako pierwszą premierę w 2013 roku, „Don Carlo” Verdiego. Wpisała się tym w obchody 200. rocznicy urodzin kompozytora. Spektakl, który został przygotowany dla De Nederlandse Opera w Amsterdamie jest dziełem znakomitego niemieckiego reżysera Willy’ego Deckera.

Sama opera to dzieło w którym miłość i polityka splatają się w niebywale skomplikowane arabeski: największą miłością Don Carla, Infanta Hiszpanii, jest jego macocha – Elżbieta, którą ojciec następcy tronu, Filip II, poślubił jedynie dla zysków politycznych. Treść jest skomplikowana, lecz Verdi poradził sobie doskonale, nakreślając przy tym wyraźnie portret każdego z bohaterów.

Nie dziwi więc, że tytułem tym zainteresował się Willy Decker, uchodzący za jednego z najbardziej znanych twórców operowych na świecie. Jego spektakle już traktowane są jako kultowe (np.: Traviata z 2006 r. wyprodukowana dla Salzburga z Anną Netrebko i Rolandem Villazon). Don Carlo zaprezentowany w ubiegłą niedzielę na deskach Teatru Wielkiego, to piękny obraz z którego wyłuskane zostało wszystko co najważniejsze. Przedstawienie nie szokuje, wręcz przeciwnie – zachwyca!, ale jest przy tym niebywale ekspresyjne. Reżyser doskonale ukazał skomplikowane relacje, jakie są między bohaterami.

Próby w Warszawie przygotowywane były wprawdzie przez asystentkę reżysera Meisje Hummel, która podkreślała, że "warszawska publiczność nie obejrzy dokładnej kopii tego, co wystawiono w Amsterdamie. – Każde przedstawienie tworzą przede wszystkim wykonawcy – podkreślała Meisje Hummel. – A Opera Narodowa zebrała obsadę składającą się z prawdziwych indywidualności."

I tak w zaprezentowanej inscenizacji, głównym bohaterem staje się król Filip, a nie tytułowy Don Carlo. Występujący w tej partii Rafał Siwek otrzymał ciekawe zadanie aktorskie z którego świetnie się wywiązał. Filip II w jego kreacji był nie tylko przekonujący, ale i świetnie zaśpiewany.

W pozostałych rolach wystąpili chilijski tenor Ciancarlo Monsalve jako Don Carlo, włoski baryton Davide Damiani jako markiz Posa, Ukrainka Natalia Kowalowa w partii królowej Elżbieta, oraz Agnieszki Zwierko jako księżna Eboli. Niestety kreacje tych artystów nie były już tak dobre. Odnosiło się wrażenie, że zadanie wykreowania ekspresyjnych, ale nie krzykliwych postaci przerosło ich możliwości.

Nie pomagała w tym także orkiestra. Mimo usilnych starań Carla Montanaro, nie pozwalała solistom na wydobycie subtelnych dźwięków, wręcz zagłuszając ich momentami.

Niedzielna premiera, która ma stanowić inauguruje cyklu premier, jakie odbędą się w Warszawie z udziałem największych nazwisk reżyserów operowych, każe zastanowić się nad kondycją opery w Polsce: cieszy fakt, że zaczynają pracować dla nas największe nazwiska w branży; trzeba mieć tylko nadzieję, że doczekamy się i śpiewaków którzy z łatwością sprostają takim inscenizacjom.



Jakub Godzic