nr 101,
  30-04-2012



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



To nie jest Medea!


W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w cyklu "Terytoria" kolejna premiera współczesnej opery. Tym razem to "Medeamaterial" Pascala Dusapina z 1992 roku

    "Remember" - bije w oczy czerwony neon. Pod nim na murze wypisane zdanie: "To nie jest Medea, tylko materiały" ("do Medei" - dopisuje reżyserująca, biegająca po scenie Barbara Wysocka). To także nie jest tradycyjna opera. To performance rozgrywający się tu i teraz, ze wszystkim bohaterami na scenie: solistami, tancerzami, chórem, orkiestrą. Niewiele przypomina operę - i w tym także tkwi siła tego spektaklu.

Francuski kompozytor Pascal Dusapin wykorzystał tekst Heinera Müllera ("Materiały do Medei" wraz z "Gnijącym brzegiem" oraz "Krajobrazem z Argonautami" tworzą słynną trylogię). I nie jest to prosta interpretacja antycznej historii. To tekst skrajnie emocjonalny, skupiający jak w soczewce dramaty współczesnego człowieka - w pełni świadome dążenie do zemsty, zbrodni, wreszcie samounicestwienia. Ostre słowa tną jak brzytwa ("Dla ciebie zabijałam dla ciebie rodziłam. Jestem twoją dziwką i suką Jazonie"), obnażają patologię ludzkich postaw.

Premiera "Medeamaterial" odbyła się w Brukseli w 1992 roku, kiedy cywilizowana Europa patrzyła na ludobójstwo w byłej Jugosławii. Dusapin nie uciekał od tego i komentował: "Oto opera opowiadająca historię kobiety, która zabija swoje dzieci, aby pomścić odejście ich ojca, człowieka, który wywołuje konflikty związane z polityką".

Barbara Wysocka, którą pamiętamy ze znakomitej inscenizacji "Zagłady domu Usherów" Glassa na tej samej kameralnej scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej (2009), doskonale podąża za tekstem i muzyką. Jej Medea jest postacią "usytuowaną" całkowicie poza czasem i kontekstem historycznym. Okruchy przeszłości jak w repetytywnych sekwencjach przypominają antyczny mit. Medea rekonstruuje przeszłość, rozlicza się przed samą sobą, ale robi to nerwowo i chaotycznie. Znając historie sami, z porozrzucanych "materiałów", układamy sobie ten spektakl. Bo nie ma w nim Jazona, nie widzimy zbrodni - choć jej obecność zdominowała całość. Rekonstruujemy przeszłość, która staje się naszą teraźniejszością - okrutną i bolesną ("Krzyk mordowanych oto Krajobrazem z Argonautami Krajobrazem z Argonautami mój majątek").

Wysocka występuje na scenie: miesza farbę, maluje napisy, przygląda się, obserwuje, prowadzi Medeę, ustawia kamery, reżyseruje, wreszcie recytuje - sucho, beznamiętnie, w kontraście do dramatycznej Medei. A ta kreowana przez Amerykankę Heather Buck jest niezwykle sugestywna, poruszająca w każdym fragmencie, bo przecież to jej partia - trudna, wymagająca, powierzona sopranowi koloraturowemu o dużej skali - jest osią spektaklu. Krzykiem rozpaczy, który zamienia się w lament.

Muzyka Pascala Dusapina, jednego z najważniejszych kompozytorów francuskich ostatnich dekad (ur. 1955), jest bardzo eklektyczna. "Medeamaterial" to zamknięta, spójna całość, w którym francuski neoromantyzm (do którego Dusapin lubi być porównywany) miesza się z technikami awangardowymi. W tym godzinnym melodramacie odnajdziemy jednak coś więcej - polifonię, myślenie dźwiękową retoryką, budowanie zamkniętych sekwencji, które tworzą wielobarwny, nieprzewidywalny "naszyjnik" brzmień. Orkiestra i Chór Teatru Wielkiego - Opery Narodowej pod batutą francuskiego dyrygenta Francka Ollu odczytały go bardzo dobrze (orkiestra składa się wyłącznie ze smyczków, klawesynu i organów).

"Materiały do Medei" to spektakl, z którego trudno wyjść obojętnym. I doskonały przykład tego, że opera współczesna nie jest wyłącznie elitarną rozrywka dla wtajemniczonych. Dusapin z Müllerem (choć nigdy się nie spotkali), i Wysocką, stworzyli muzyczno-publicystyczny dramat. Niestety, o nas samych.



Jacek Hawryluk