nr 22/31.05,
  28-05-2009

i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Dziwny eksperyment


    Mariusz Treliński, obecny dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, słynie z kontrowersyjnych, kunsztownych plastycznie inscenizacji. Przenosząc na scenę znaną operę XVIII-wiecznego kompozytora Christopha Glucka "Orfeusz i Eurydyka", napisaną w 1762 r., reżyser sięgnął do jednego z największych europejskich mitów o wielkiej miłości. Wyczuwalna w operze siła dramatycznej miłości Orfeusza do Eurydyki, zaprezentowana w pięknej oprawie muzycznej, tkwi przede wszystkim w warstwie mitologicznej. Wydaje się, że Mariusz Treliński poważnie zredukował mityczną warstwę operowej opowieści. Przeniósł akcję w czasy współczesne, w scenerię mieszkania w zimnym apartamentowcu. Bohaterowie są takimi samymi ludźmi jak my - sąsiadami z bloku. Samotny Orfeusz rozpacza po śmierci Eurydyki, szukając ukojenia w twórczym działaniu i próbach przywrócenia ukochanej do życia w swej imaginacji. Reżyser zmienił oryginalne zakończenie opery, pozostawiając Orfeusza samego z jego bólem.

W konsekwencji to kameralne krótkie przedstawienie wydaje się dziwnym eksperymentem. Pozbawienie "Orfeusza i Eurydyki" wymiaru mitu o imperatywie wielkiej i wiecznej miłości zredukowało akcję spektaklu do obyczajowej historii współczesnego dramatu młodych ludzi, miotających się w bezdusznym otoczeniu. Z pewnością nie wszyscy widzowie zaakceptują tego rodzaju interpretację dzieła Glucka. Warto podkreślić wysiłek solistów. W roli Eurydyki występują na przemian wybitne śpiewaczki - Olga Pasiecznik i Joanna Woś - natomiast partie Orfeusza wykonują Wojciech Gierlach i Adam Szerszeń. Bardzo pięknie zabrzmiały partie chóralne przygotowane pod kierownictwem Bogdana Goli.



Mirosław Winiarczyk