7 XI 2005



Przejmujące intymne wyznania



"Curlew River" Brittena w Operze Narodowej efektownie inauguruje cykl "Terytoria".


To jest spektakl pełen niespodzianek dla widza. Przede wszystkim pokazuje, że dziś granica między teatrem a operą właściwie nie istnieje.

Zlikwidował ją w "Curlew River" sam kompozytor Benjamin Britten, jedna z najważniejszych postaci XX-wiecznej opery. Odświeżył ten gatunek, ale w swych największych dziełach na ogół dochowywał wierności jego kanonom.

W kameralnym utworze z 1964 r. zaproponował jednak niezwykłe połączenie. Opowieść o "Rzece krzyczących ptaków" (taki ma ona polski tytuł) jest religijnym misterium, wzbogaconym o tradycje japońskiego teatru no. Z niego bowiem zaczerpnął temat - szalonej kobiety, wędrującej po świecie w poszukiwaniu wiadomości o synu. Przeprawa przez rzekę wraz z pielgrzymami pomoże jej odnaleźć jego grób i pogodzić się z tragiczną koniecznością śmierci.

Sztuka operowa niemal od swych początków była rodzajem gry z rozmaitymi konwencjami. To samo stosuje Britten, ale sięga do innych źródeł. Inaczej też wykorzystuje to, co jest jej materią. W"Curlew River" nie ma orkiestry, jest siedmiu muzyków, a każdy podejmuje dialog ze śpiewakami. Rolę chóru pełni kilku mnichów, aktorów równie ważnych jak soliści. Ci ostatni zaś od pierwszych chwil nawiązują bliski kontakt z publicznością.

Reżyser inscenizacji, przeniesionej z Opery we Frankfurcie, pozostał wierny intencjom kompozytora i korzysta z bogactwa teatru no. Na naszych oczach mnisi zakładają kostiumy, malują twarze iwcielają się w postaci przypowieści. Pełen wysmakowanych póz i gestów spektakl toczy się w powolnym tempie. Szkoda tylko, że chwilami brakuje mu nieco precyzji i wyrazistości.

Przedstawienie ma jednak wielką siłę emocjonalną. Jacek Laszczkowski przejmująco nakreślił postać zrozpaczonej matki. Wokalnie radzi sobie znakomicie, swobodnie przechodząc od głosu tenorowego do sopranowego, przede wszystkim zaś pokazując, że tragedia jest najbardziej przejmująca, gdy staje się intymnym wyznaniem.

Bardzo dobrzy są Adam Kruszewski (Wędrowiec), Mariusz Godlewski (Przewoźnik) i Jarosław Bręk (Opat). Świetnie wspierają ich soliści chóru Opery Narodowej.

Niemiecki inscenizator udowodnił, że efektowny teatr można tworzyć bardzo prostymi, wręcz ascetycznymi środkami. Muzycy z orkiestry Opery Narodowej pod batutą Wojciecha Michniewskiego pokazali, że swobodnie poruszają się w innym niż tradycyjny repertuarze.

Pierwsza premiera z cyklu "Terytoria" wysoko zatem ustawia poprzeczkę kolejnym planowanym inscenizacjom.



Nieznane terytoria W Operze Narodowej

Premiera "Curlew River" rozpoczyna w Operze Narodowej cykl "Terytoria", wymyślony przez dyrektora artystycznego Mariusza Trelińskiego. Chce on prezentować dzieła nowe i najnowsze, w oryginalnej formie teatralnej. W tym sezonie oprócz Brittena zaplanowano trzy premiery na scenie kameralnej: "Zapiski tego, który zniknął" Janačka i "Sonety Szekspira" Mykietyna (styczeń), debiuty młodych kompozytorek Aleksandry Gryki i Dobromiły Jaskot (kwiecień), oraz "Zagłada domu Usherów" Glassa (czerwiec 2006).




    strona główna     recenzje premier