Nr 55, 23-06-2006
  dodatek "KULTURA"


Flet ocalenia



„Czarodziejski flet” Achima Freyera to jedna z najbardziej radykalnych interpretacji opery Mozarta. Jak większość spektakli niemieckiego reżysera ten też ma zarówno zagorzałych przeciwników jak i zwolenników. Ja jestem w mniejszości. Należę do tych drugich.


     Niemiecki reżyser, malarz i scenograf proponuje interpretację niebanalną, przewrotną i w efekcie głęboko pesymistyczną. Rozmaite sensy ostatniej opery Amadeusza Mozarta nabierają ostrości, sięgają granic socjologicznego i politycznego komentarza, nie tracąc przy tym niczego ze swej uniwersalnej wartości.

Można było się tego spodziewać po uczniu Bertolta Brechta, który przejął od mistrza pewne elementy stylu oraz pasję demaskowania ukrytych mechanizmów oraz motywów ludzkich zachowań, mających decydujący wpływ na współczesny świat. „Czarodziejski flet", przy całej swej zawiłej symbolice, jest jedną z tych nielicznych oper, które idealnie poddają się radykalnym interpretacjom. Freyer po raz szósty sięgnął po to arcydzieło. Wcześniej realizował je na scenach niemieckich i austriackich, a także w Moskwie. Za każdym razem inaczej. Rozgrywał akcję opery w cyrku i w dysfunkcyjnej rodzinie. W warszawskiej inscenizacji osadził ją w gigantycznej szkolnej klasie, składając tym samym hołd spektaklowi legendzie „Umarła klasa" Tadeusza Kantora. Pomysł na inscenizację sprawdził się fantastycznie. Mozart i autor libretta Schikaneder opowiedzieli historię księcia Tamina, który błądzi po nieznanym kraju, odkrywa relacje łączące jego mieszkańców, zakochuje się w Paminie, córce Królowej Nocy, by w końcu, na drodze dramatycznych prób, osiągnąć wtajemniczenie i miejsce w elicie.

U Freyera jest on nowym uczniem, zaś tajemnicza szkoła, do której trafia - metaforą świata. Reżyser misternie zbudował ów szkolny kosmos, miejsce inicjacji i indoktrynacji zarazem, w którym toczy się walka o duszę młodego bohatera. Papageno, przypadkowy towarzysz Tamina, który reprezentuje w tej historii element ludyczny, jest klasowym wesołkiem, w chwilach stresu umykającym do szkolnego klozetu. Sarastro - dyrektorem szkoły. Pamina - córką gromowładnej nauczycielki, która chciałaby przejąć władzę w placówce.

Freyer pewną ręką kreśli intrygę, nie stroni od liryzmu, ale także sztubackiego humoru, szykując dla zadomowionego już w jego wizji widza parę niespodzianek. Symbole Mozarta przesyca nowymi znaczeniami: flet, który otrzymał Tamino, by chronił go w opresji i pozwolił przebrnąć przez dramatyczne próby wody i ognia, symbolizuje sztukę, czy też w ogóle wolność jednostki w pełnym indoktrynacji i zideologizowanym świecie.

Najbardziej niebanalnym, zdumiewającym efektem jest jednak niewinność bohaterów, ucharakteryzowanych poprzez monstrualne maski na dzieci. I właśnie ona czyni przejmującymi najbardziej nawet naiwne zwroty w libretcie Mozarta. Dzięki niej coś, co mogłoby być jedynie niewyszukaną satyrą, daje do myślenia i wzrusza. Zmienia się w zaprawioną goryczą przypowieść o utracie niewinności. Jeśli w teatrze operowym dokonywać reinterpretacji klasyki, to tylko w tak przenikliwy, mądry i wirtuozowski od strony warsztatowej sposób.

Wirtuozeria ta objawia się w każdym elemencie przedstawienia - od scenografii, poprzez pomysły na role, aż do ich wykonania. Śpiewacy w maskach poza ekspresją wokalną skazani są jedynie na język ciała i wywiązują się ze swych zadań znakomicie. Cieszy też poziom muzyczny przedstawienia. Całą obsadę złożono z polskich śpiewaków, głównie młodej generacji. Dla niektórych to pierwszy występ w wielkich operowych rolach na poważnej scenie. A główne role w „Czarodziejskim flecie" stawiają przed wykonawcami nie lada wyzwania. Wszyscy śpiewają pewnie, z ogromną kulturą frazy i słowa. Na największe pochwały z premierowej obsady zasłużył Remigiusz Łukomski, który w basowej roli Sarastra mógł w końcu zademonstrować całą urodę swego głosu. Dariusz Pietrzykowski (Tamino) i Agnieszka Piass (Pamina) śpiewają z ujmującą szczerością i liryzmem, dowodząc kunsztu zwłaszcza w ariach. Znakomity jest Papageno (Artur Ruciński), choć przydałoby się może więcej uśmiechu w tej interpretacji. Rolę życia tworzy Paweł Wunder jako Monostatos. Jedynie Anna Kutkowska-Kass w arcytrudnej partii Królowej Nocy budzi mieszane uczucia - brawurowo śpiewa drugą arię, nie może zaś poradzić sobie z pierwszą.

Wielkie znaczenie dla walorów wokalnych przedstawienia ma fakt, że prowadzący orkiestrę Kazimierz Kord jest jednym z tych dyrygentów, którzy kochają śpiewaków, potrafią dobrać dla nich odpowiednie tempa i zadbać o proporcje brzmienia między sceną a kanałem orkiestry. „Czarodziejski flet" to jedno z najdoskonalszych przedstawień w Operze Narodowej w ostatnich latach.



Siódemka Achima Freyera

Najsłynniejsza inscenizacje operowa niemieckiego reżysera:
- „Ifigenia w Taurydzie” Glucka - Monachium 1979
- „Satyagraha” Glassa - Stuttgart 1981
- „Echnaton” Glassa - Stuttgart 1984
- „Einstein On The Beach” Glassa - Stuttgart 1988
- „Turandot” Busoni/„Persefona” Strawińskiego -Wenecja 1994
- „Czarodziejski flet” Mozarta - Salzburg 1997
- „Potępienie fausta" Berlioza - Los Angeles, Warszawa 2003



Bartosz Kamiński


    strona główna     recenzje premier