nr 17,
  23-04-2014



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Wagnerowska Lady Makbet


    Przedstawienia "Lohengrina" w warszawskiej Operze Narodowej zaplanowano tylko cztery, miejmy jednak nadzieję, że ten spektakl, stworzony w koprodukcji z Walijską Operą Narodową w Cardiff, powróci jeszcze na naszą scenę. Nie tylko dlatego, że to właśnie dzieło jest chyba najlepsze na początek znajomości melomana z twórczością Wagnera, ale przede wszystkim dlatego, że jest to po prostu dobry spektakl. Może nie wszyscy śpiewacy równie satysfakcjonują, np. odtwarzający rolę tytułową Peter Wedd ma głos zbyt nikły. Jednak główne kobiece role są świetne, zarówno Mary Mills w roli niewinnej Elzy, jak i niezwykle emocjonalna Anna Lubańska jako zła Ortruda. Dekoracje stworzone przez reżysera spektaklu Antony'ego McDonalda (jest on też autorem kostiumów) przenoszą akcję w dość zgrzebną XIX-wieczną scenerię, ale ich niewątpliwym walorem jest neutralność oraz akustyczność - większość scen rozgrywa się na tle półkolistego muru. Znakomicie odnalazła się w tym dziele orkiestra Opery Narodowej pod batutą Stefana Soltesza oraz chór przygotowany przez Bogdana Golę.



Dorota Szwarcman